W naszej szkole wydarzyło się dziś coś, co trudno ująć w zwykłe słowa. Do IV LO przyjechał człowiek wyjątkowy — sportowiec, paraolimpijczyk, wojownik w najczystszym znaczeniu tego słowa: Rafał Rocki.
Nie przyszedł, żeby opowiadać o medalach. Nie po to, żeby mówić o rekordach. Przyszedł, by opowiedzieć o sile, która rodzi się wtedy, kiedy życie postanawia nas sprawdzić.
Rafał mówił o bólu, który bywa większy niż dystans do przebiegnięcia. O chwilach zwątpienia, kiedy każdy krok wydaje się niemożliwy. O ludziach, którzy mówili „nie dasz rady". I o tym, jak zamieniać to „nie dasz rady" w „zobacz, jak bardzo się myliliście".
Ale to, co najbardziej uderzyło w nasze serca, to jego spokojna, prawdziwa, szczera wiara w to, że każdy człowiek — niezależnie od ograniczeń, historii, ciała czy przeszłości — ma w sobie siłę większą, niż potrafi sobie wyobrazić. W auli panowała cisza, której nie zapomina się szybko. Nikt nie ziewał. Nikt nie patrzył na zegarek.
Każdy z nas słuchał — bo każdy usłyszał w jego historii kawałek swojej własnej. To spotkanie było czymś więcej niż inspiracją. Było lekcją odwagi, której nie da się znaleźć w podręcznikach. Było przypomnieniem, że słabość nie jest przeciwieństwem siły — czasem jest jej początkiem.
Panie Rafale — dziękujemy za to, że zostawiłeś w naszej szkole nie tylko opowieść, ale iskrę, która długo będzie w nas pracować. Za autentyczność. Za łzy wzruszenia. Za to, że pokazałeś nam, jak wygląda człowiek, który się nie poddaje